Jak na dziecko, jest dość wyrośnięte. W dużej mierze samodzielne, choć na tyle nie pyszne, że z chęcią przyjmuje pomoc. Zresztą, kto z ochotą nie sięga po wsparcie, gdy chcą je dawać? Soczysty schabowy u mamy zawsze smakuje lepiej niż samodzielnie przyrządzone tagliolini z truflami.
Skończyło dwanaście lat i ma się świetnie. Choroby wieku dziecięcego mogłoby mieć sobą, chociaż nigdy ich nie miało. Od czasów narodzin w 2004 roku cieszyło się wsparciem Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, mecenasów i mediów. Większość środowiska fotograficznego w Olsztynie powątpiewało o udanym rozwoju. Bo stworzyć konkurs jest prosto: spisujesz regulamin, przeznaczasz jakieś nagrody i czekasz na zgłoszenia. Ale stworzyć wydarzenie fotograficzne to zupełnie inna historia. Wydarzenie wymaga planowania z kilkuletnim wyprzedzeniem. Potrzebuje formuły.
Otwarte Mistrzostwa Fotograficzne (w 2004 roku nazywane jeszcze Warmińsko-Mazurskimi Otwartymi Mistrzostwami Fotograficznymi) przyjęły na mojej kartce kształt, który trafił na podatny grunt. Kształt ryzykowny i śmiały. Wygląda tak: rotacyjne jury z najwyższej fotograficznej półki oraz stała opłata za uczestnictwo przeznaczona w całości na jego obsługę. To ostatnie brzmi zagadkowo i może być wszystkim, włącznie z braniem kasy w kieszeń, ale w 2003 wiedziałem, że jeśli konkurs ma zaistnieć w kalendarzu fotograficznych wydarzeń cyklicznych, całą swoją potencję musi skupić w inwestowanie w siebie. Co ważne, to “inwestowanie w siebie” nie oznacza kupowania inkrustowanych złotem i kamieniami szlachetnymi rękawiczek dla jurorów, a stworzenie oprawy, dzięki której rozstrzygnięcia konkursów, na których bywałem jako prowadzący miesięcznik “Foto”będą mogły brać przykład z OMF. Specjalnie stworzone przez artystów statuetki inne każdego roku, ale zachowujące wspólny mianownik “szkła” (Złote, Srebrne i Brązowe Szkło), teczki, dyplomy, podziękowania, nagrania wideo z wyborów jury wraz z uzasadnieniami, estetyczna wystawa w najładniejszej galerii Olsztyna, sposób kontaktu z laureatami, atrakcyjne nagrody i w końcu ciepła atmosfera są wszystkim, w co wkładamy siły i pozyskane fundusze. Dzięki temu zwycięzcy, wyróżnieni i zakwalifikowani do wystawy na uroczystości wręczenia nagród czują się…Sami zapytajcie ich, jak się czują. Mam nadzieję, że ci z uczestników, którym nie udaje się w ogóle lub nie co roku zdobyć nagrody doceniają nasz wspólny wkład w strojenie wydarzenia. Tych z Was, którzy nie mieli okazji nigdy przekonać się osobiście o tym, o czym piszę, zachęcam do uczestnictwa w corocznym, listopadowym, podsumowującym wydarzeniu. Jest przygotowywane z myślą o Was.
Dwunastoletnie dziecko jest wyrośnięte i odrobinę kapryśne. Wiecie dlaczego? Bo opiekujące się nim jury jest rotacyjne i co za tym idzie zupełnie nieprzewidywalne. Takie, którego nie rozłoży Steven Brundage tak jak to zrobił z jurorami w America’s Got Talent za pomocą pilnej obserwacji ich upodobań. Czy ma to swoją dobrą stronę? Prześledźcie listę nazwisk w protokołach na www.omf.mok.olsztyn.pl i zapytajcie tych, którzy z uporem maniaka wysyłają fotografie na Mistrzostwa od lat. A jak nie chce się Wam, obejrzyjcie film z uzasadnieniem wyboru juty i kilka zdjęć z 10 listopada:
\