Categories: Słowo na niedzielę

“Everest – szczyt dla ciała”. Fotograficzne słowo na niedzielę z Olsztyna. Tydzień 8.

Jestem nieustającym marszem naprzód. Poruszając się u twych podnóży, błądząc w nikłym świetle pośród zagajników, nienasyconymi zmysłami chłonę twą nieodkrytą przez nikogo wcześniej naturę, zamrażając jej obraz w elektronach mózgu i filmu.

Mam zamiar przemierzyć twoje pasma, wdrapując się z wolna od dołu ku górze, od płaskiej ku stromej drodze, zaczynając płaskowyżami, a szczytami kończąc. Trenowałem latami, by teraz dosięgnąć nieosiągalnego, wznieść się na krótkie chwile powyżej mych zdolności, zatapiając swe postrzeganie w zalewającym je wypiętrzeniu wilgoci spływającej od czoła po oczy.

Czy wolę twoje doliny od szczytów? Nie rozstrzygam. To jakby zapytać astronoma czy cudowniejszy jest widok z prawego, czy z lewego okna wahadłowca bezwładnie sunącego przez epicki Kosmos.

Kształtne, wznoszące się pod nieboskłon i skąpane światłem wierzchołki połyskują obietnicami. Oczy, zwierciadła duszy, zwracają się ku nim w tęsknocie okupioną mozolną wędrówką u progu wytrzymałości. W drugim spojrzeniu odnajdują doliny skrywające cieniem, nieodwiedzane zagłębienia, wytrwale czekające na swego rewelatora, przekonanego święcie, nie odnalazłszy innych śladów, o swej wyjątkowości.

Przed zdobyciem kolejnego szczytu majaczącego na horyzoncie, wzorem pierwszych osadników przemierzających niekończące się łańcuchy, rozbijam nocny obóz w przełęczy pomiędzy wierzchołkami. Wiatr tu się wycisza, choć wilgoci pozostaje najwięcej. Zasypiam utulony.

Budząc się nazajutrz, światło oblewa już twoje wierchy, schodząc coraz niżej, aż w doliny. Kontynuując wędrówkę, dochodzę do studni. Zataczam kręgi w wyczekiwaniu podejścia. Odważywszy się, schylam swoje usta nad taflę i poję swoje nocne otumanienie mające za przyczynę nadnaturalny zapach, haustami czystszej niż źródlana woda parności.

Na widnokręgu majaczy majestatyczna kępa trawy. Wierząc, że za nią znaj-duje się dolina pomiędzy wypiętrzonymi głowami szczytów, przyspieszam kroku, zatrzymując mrugnięcia oczu aż do wystąpienia tez.

Nie pomyliłem się. Poruszając wszystkie struny, tworzę napięcie rysujące obraz doskonały. Z ogromu wszechrzeczy, wyczerpująca wędrówka jest najlepszą chwilą samotności, jaką wybrałem.

Post scriptum: Chętnych do dyskusji o fotografii w Olsztynie i poza nim zapraszam na kawę, co tydzień w niedzielę. Możesz umówić się ze mną wysyłając wiadomość.

Paweł Staszak

Pawel Staszak

Share
Published by
Pawel Staszak

Recent Posts

SZASTA – JA JA JAGUAREM

  I cyk! Dwójeczka! Drugi kawałek po "TEDEIKU". Tym razem o czarnym Jaguarze F-Type. EnJOy!…

4 miesiące ago

SZASTA – TEDEIK

  Jak to powstało? Szybko. Jak stworzenie świata. W 6 dni. Od zgrywy z Audi…

4 miesiące ago

Jak zrobić kolorowe zdjęcie z czarno-białego? Wykorzystaj sztuczną inteligencję!

Kilkanaście, a nawet jeszcze kilka lat temu wyjęte z rodzinnego albumu czarno-białe zdjęcie sprzed 40…

2 lata ago

Q&A #1. Fotografia.

1. Jak zrobić dobre, modowe zdjęcie? Aby zrobić dobre zdjęcie modowe, należy wziąć pod uwagę…

2 lata ago

bZ4X to nie samochód. To maszyna do teleportacji.

Szefowie Toyoty długo bronili się przed wejściem na całość w segment samochodów elektrycznych. I wciąż…

2 lata ago