Obiektywizm w fotografii nie istnieje. Ma on tyle wspólnego z nią, co ja z serwisowaniem stacji kosmicznej Mir.
Każda reporterska fotografia wojenna, uliczna, rodzinna jest subiektywnym zapisem zdarzenia. Dzięki niej można kształtować zatem rzeczywistość: koloryzować ją, fałszować, manipulować tłumami. Ruchome zdjęcia, znane jako film są tego dobitnym przykładem. Amerykanie już tyle razy fikcyjnie wysadzali swoje miasta, że w końcu ktoś tę wizję w mikroskali, ale jednak zrealizował. Ryan Gosling w Drive, żeby daleko nie szukać, nie jest wcale czarującym, małomównym „lowelasem”, jakiego przez godzinę filmu kreuje reżyser, a bezwzględnym draniem katującym ludzi, podobno w imię miłości, za którego do ostatniej sekundy trzymamy kciuki. Bzdura. A zdjęcia z konfliktu Krzyżowego przy Pałacu Prezydenckim? Wystarczyło je robić z punktu widzenia jednej zwaśnionej strony, by stały się dowodem w sądzie przeciw tej drugiej. Nie wspominam tu nawet o świadomej, postprodukcyjnej manipulacji obrazem, bo historia tej sięga schyłku XIX wieku i nie kończy się dzisiaj.
Do obiektywizmu fotografia może się tylko zbliżać, jednak przypomina to poszukiwanie oblicza Stwórcy w ziarenku piasku albo próbę budowy akceleratora cząstek z części po dwóch lustrzankach. Reportażyści mogą być jedynie rzetelni poszukując prawdy o świecie i tego między innymi uczy w Reutersie Piotr Andrews. Dlatego proponuję stworzenie dla nich nowego słowa, będącego połączeniem tego, co muszą osiągnąć w fotografii dla potrzeb relacji prasowej z tym, co osobiście robiąc zdjęcie, przeżywają —„sobiektywizm”.
Emocje bowiem, którymi karmi się dobrze wykonana fotografia, pochodzą od człowieka i są jego sposobem przyswajania rzeczywistości. Tępe, choć zaawansowane technologicznie narzędzie, jakim jest aparat, samo nie potrafi obejmować zdarzeń. Jest jak strzała poza cięciwą łuku. Godzi tylko uchwycona, naciągnięta, odpowiednio wycelowana i wpuszczona. Jednak nie rani naraz dwóch stron. Tak jak migawka.
Fotografia pozostanie na zawsze autorska. I dobrze. Jest zapisem naszych pragnień, sądów, lęków, marzeń, poczucia estetyki… Stanowi dowód, jakimi jesteśmy ludźmi. Jest niczym odcisk zwojów mózgowych naszego umysłu, śladem, jaki po sobie pozostawiamy. Może hołubić świat bądź go nienawidzić, tworzyć przyszłość bądź ją dekonstruować.
Nie fałszuj swojego subiektywizmu przekonując wciąż o obiektywizmie swoich fotografii. A jeśli jesteś zawodowym reportażystą, bądź niczym twój kolega z telewizyjnej reklamy batonika —wchodząc na drzewo w poszukiwaniu sensacji, nie krzywdź nikogo. Batonik zjedzony na drzewie jest lepszy, niż skandaliczne piętnaście złotych, które zarobisz.
Paweł Staszak