Jak wygląda proces kształtowania linii ludzkiego ciała, czym jest poszukiwanie doskonałości i jak robi się zdjęcie przy braku intencyjności w procesie twórczym. Odpowiada fotograf aktu — Wacław Wantuch.
Paweł Staszak: Czym jest dla ciebie ciało kobiety? Czy jest niczym boski budynek?
Wacław Wantuch: Ciało kobiety, trzymając się terminologii architektonicznej to budynek, w dodatku w różnym stanie. Podobnie jak z budynkami wszystko zależy od zarządcy budynku. Jeśli ma kiepskiego zarządcę to potrafi być bardzo zaniedbany. Już nie wspomnę o budynkach, które są w stanie katastrofy budowlanej, ale zdarzają się też i tacy właściciele, którzy o nie dbają i ci z kolei oferują mieszkańcom o wiele lepsze warunki niż ci pierwsi. Jeśli chodzi o odniesienie ciała do boskiej interwencji na pewno jest tak, że Pan Bóg zmajstrował doskonale stworzenie, jakim jest kobieta. W odróżnieniu od mężczyzny, kościstego, włochatego stwora, na którego trudno mi jest patrzeć, kobietę wykonał z tuków i linii krzywych, które mnie akurat fascynują.
P.S.: Czyli można powiedzieć, że jesteś fotografem poszukującym dobrze utrzymanego budynku i jeżeli go znajdujesz, robisz mu zdjęcia?
W.W.: Fotografując korzystam z całego dobrodziejstwa, które dają pozujące mi modelki. Czasem ta architektura wychodzi bardziej atrakcyjnie, a innym razem — mizernie. To jasne, że szukam takich, które odpowiadają mojemu wyczuciu estetyki. Robi to każdy fotograf artysta.
P.S.: Czy uważasz się za demiurga tworząc swoje fotografie, na których oddzielasz i łączysz w całość linie ciała?
W.W.: Odpowiem tak: jest nim każdy fotograf.
P.S.: Czy tworzenie architektury z ciała uważasz za swój styl?
W.W.: Uważam, że przekleństwem kogoś, kto zajmuje się tworzeniem jest zamknięcie go w szufladce stylu. Bardzo podoba mi się podejście do tematu Andrzeja Pągowskiego, który robi plakaty. Za każdym razem nowy plakat wygląda jakby był tworzony przez zupełnie inną osobę. Jego stylem jest jego brak. Ja z kolei mogę dopisywać sztuczne filozofie do tego co robię, lecz prawda jest taka, że po prostu robię zdjęcia i jeżeli oddziałują one na ludzki umysł, wywołując pewne skojarzenia, to wspaniale.
P.S.: Czy kiedykolwiek wzorowałeś się na powstałych już budynkach?
W.W.: Nie, nigdy. Choć jeszcze na Akademii Sztuk Pięknych, kiedy dorabiałem sobie rysując portrety turystów, zazdrościłem studentom architektury umiejętności postrzegania budynków, proporcji, perspektywy i przenoszenia tego na papier.
P.S.: Większość twoich fotografii, szczególnie w ostatnim albumie, to geometryczne formy, które budujesz z linii, gdzie bardzo często trzeba domyślać się z jakich części ciała powstały.
W.W.: Użyłeś określenia „buduje”. Dla mnie to raczej „poszukuje”. Jeżeli modelka na sesji nie zawsze dysponuje kreatywnością, pozwalającą na to, żeby robić zdjęcia, wówczas leży, klęczy czy kuca, a ja szukam na niej detali, fragmentów data, które skonstruują kompozycję czarno-biało-szarych plam, łuków i linii prostych.
P.S.: A czym jest to twoje poszukiwanie? Czego szukasz?
W.W.: Szukam sposobu na zakomponowanie płaszczyzny kadru liniami, łukami, krzywymi i odpowiednimi proporcjami tonów.
P.S.: Ja odbieram to jako poszukiwanie doskonałości zamkniętej w ciele kobiety. Zgodzisz się? Czy to poszukiwanie jest świadome jako zamysł, intencja czy też jest to akt spontaniczny?
W.W.: Jest to dla mnie działanie na zasadzie ciekawości, chęci poszukiwania, odkrywania. To tak, jak z pójściem na wyprawę. Kobieta to takie stworzenie, które jak je lepił Naczelny, to stworzył jedynie wzorzec. Natomiast każda jej potomna jest zupełnie inna, niema na świecie dwóch takich samych egzemplarzy o takich samych tukach, liniach prostych. Jest niepowtarzalna. Dla mnie, fotografa, jest to bardziej jak wyprawa za każdym razem gdzie indziej, w inne rejony, a wszystko to zależy od tego, jaką na sesji okaże się modeli.. W jednej linie geometryczne pracują świetnie, w innej — nie. Czy to intencyjne… Myślę, że wszystko jest we mnie. Nie jestem twórcą koncepcyjnym. Nie rysuję kadrów, nie zakładam dokładnie jakie zdjęcia zrobię. Jest oczywiście określony temat przewodni zdjęć— akt, miejsce, ale nic więcej. Każdy kształt układany z linii kobiety wypływa z chwili, ze stanu umysłu. Dlatego to podróż do celu, ale na gapę.
P.S.: Pomówmy o technice. Wielką rolę w kształtowaniu takiego obrazu pełnią poza twoim spojrzeniem niewątpliwie trzy zmienne: modelka, światło oraz odpowiedni punkt widzenia kształtowany jednocześnie przez dobrany specjalnie obiektyw. Porozmawiajmy najpierw o modelkach. Które z nich do jakich zdjęć wykorzystujesz?
W.W.: Dziewczyna, która jest tancerką, gimnastyczką czy akrobatką ma nieprawdopodobnie poszerzony wachlarz możliwości motorycznych w porównaniu do dziewczyny pulchnej. Natomiast ta, obficie przez naturę czy przez swoje upodobania obdarzona krągłościami, to taka dziewczyna, która właściwości motoryczne ma bardzo zubożone. Kiedy zaczyna pozować w ruchu, dość szybko męczy się, silą rzeczy potrzebne są częstsze przerwy. Wtedy staram się wykorzystać ten czas w następujący sposób: zakładam obiektyw do makro i kiedy ona leżąc odpoczywa, szukam w niej ciekawego detalu.
P.S.: Czy takie ciekawe detale można odnaleźć u szczupłych modelek?
W.W.: Przeważnie nie skupiam się na tym, szkoda czasu, by fotografować w makro, gdy dziewczyna dysponuje kreatywnością zaczerpniętą z jej motoryki akrobatyki czy tańca. Wtedy koncentruję się na całej sylwetce, choć rzecz jasna, w przypadku budowania figur geometrycznych, nie wykluczam udziału takiej modelki w tego typu sesji. Nie każda szczupła przecież kobieta jest kreatywna. Wtedy zamienia się w tworzywo na przykład leżąc, a ja szukam na niej detalu, architektury linii.
P.S.: Pomówmy o świetle. Jaki rodzaj, bądź rodzaje światła pasują do takiego kształtowania ludzkiego dala, by czynić z niego bryły geometryczne, by skompilować z niego układankę wzajemnie działających na siebie linii?
W.W.: Dziennego światła zamierzam używać przy moim kolejnym albumie, natomiast do tej pory wszystkie trzy albumy stworzyłem przy świetle studyjnym błyskowym. Do pierwszego albumu użyłem w przeważającej części zdjęć światła ciągłego. Teraz mam potrzebę robienia zdjęć w trybie seryjnym, czyli kilku klatek na sekundę, a Lampy jak wiadomo do takiej fotografii są zbyt drogie, więc będę posługiwał się światłem dziennym. Specjalnie do tego konstruuję pomieszczenie, by mieć go pod dostatkiem, na przykład będę odkrywał dach, co było naturalne w początkach fotografii.
P.S.: Jak wygląda twoja współpraca z modelką?
W.W.: Kiedy fotografuję w studio, stawiam przed modelką, poza kadrem lustro. Modelka kładzie się na podeście, podłodze czy stoi i mając świadomość swego ciała, swojego wyglądu ma nieskrępowaną swobodę ruchu. Nie narzucam jej niczego. Staram się wyszukać w niej coś ciekawego, co stworzy kompozycję zamkniętą w geometrycznych kształtach i odpowiednio oświetloną. Daje modelce dowolność w eksponowaniu do światka tego co chce pokazać, a ukryciu w cieniu tego, czego nie chcemy wyeksponować. Staje się ona dzięki temu współautorką zdjęcia.
P.S.: W wielu zdjęciach dokonujesz przerysowań, w innych natomiast dbasz o rzeczywiste odwzorowanie proporcji. Jakich obiektywów używasz? Jakie warto mieć na polce, by zająć się takim typem obrazowania dala ludzkiego?
W.W.: Na pewno standardową 50-tkę. Ma świetną plastykę i światło, nie zaburza perspektywy. Do przerysowań używam rewelacyjnego 7-14 mm, ale tak samo 11-22 mm, albo 8 mm.
Rozmawiał: Paweł Staszak